PISA to międzynarodowe badanie koordynowane przez OECD, którego celem jest uzyskanie porównywalnych danych o umiejętnościach uczniów, którzy ukończyli 15. rok życia w celu poprawy jakości nauczania i organizacji systemów edukacyjnych. (źródło: wikipedia)
Program PISA rozpoczęto w 2000 roku i przez wiele lat najlepsze wyniki zarówno z czytania i interpretacji, matematyki, jak i nauk przyrodniczych osiągali uczniowie z Finlandii. W czym kryje się sekret fińskich szkół i metod nauczania? Rozwiązania sprawy podjął się amerykański nauczyciel Timothy D. Walker, który wypalony zawodowo, emigrował do Finlandii i tam rozpoczął na nowo przygodę ze szkołą.
„Fińskie dzieci uczą się najlepiej” to prezentacja fińskiego systemu nauczania i porównanie go do standardów amerykańskiego szkolnictwa. Bardzo byłam ciekawa tej książki, ponieważ wiele dobrego słyszałam o fińskich szkołach i sposobach realizowania tam programu nauczania. Bez testów, bez ocen, bez stresu. Z tymi ocenami to nie do końca prawda, bo system oceniania istnieje, ale jednak ma luźniejszą formę niż powszechnie obowiązująca na świecie.
Zacznijmy od tego, że książka nie jest najnowsza, Finlandia w ostatnich latach ustąpiła miejsca krajom azjatyckim, które z kolei prezentują zupełnie inny model nauczania, oparty w mojej opinii na wyścigu szczurów. Ale w Europie nadal plasuje się w pierwszej piątce, choć dzielnie goni ją Estonia, a i Polska bardzo dobrze sobie radzi, choć nasz system nauczania daleko odbiega od ideału.
Spodziewałam się, że autor głębiej zajrzy w fiński system, tymczasem mam wrażenie, że potraktował temat nieco pobieżnie. Głównie porównuje model fiński z amerykańskim, co daje nieco skrzywioną wizję tego pierwszego, jako ideału (a jakieś wady też z pewnością są). Finlandia niewątpliwie wypracowała system, który przynosi efekty i ma szansę sprawdzić się również w innych krajach, przyczyniając się do polepszenia statusu nauczyciela w społeczeństwie i przede wszystkim powodując, że dzieci uczą się z przyjemnością, i dla siebie, a nie dla ocen, nauczycieli i rodziców.
Bardzo podoba mi się ilość zajęć praktycznych, takich zwykłych codziennych czynności jak np. nauka gotowania – dzieci przyrządzają potrawy, które potem same jedzą. Nasze 'zpt’ może się schować. Fantastycznym pomysłem są minimiasteczka, postawione na terenie całego kraju przez rząd, w których uczniowie klas szóstych spędzają jeden dzień będąc pracownikami różnych instytucji. Są więc dziennikarze, sprzedawcy, bibliotekarze, policjanci, a nawet burmistrz. Każdy pełni jakąś funkcję, wcześniej przechodząc rozmowę kwalifikacyjną. Świetny sposób na przygotowanie dzieci do życia, a takich pomysłów Finowie mają całe mnóstwo.
Nie będę jednak rozpisywać się na temat systemu edukacji, jego zalet i wad, ale skupię się na samej książce. „Fińskie dzieci uczą się najlepiej” treścią skierowane powinny być przede wszystkim do władz. Każdy w Ministerstwie Edukacji Narodowej powinien przeczytać tę książkę jako wstęp do reformy szkolnictwa w naszym kraju. Czerpać można garściami. Natomiast co do samej książki, to dla zwykłego czytelnika jest to po prostu ciekawostka. Pokazanie, że można inaczej, ciekawiej, że można oddać dzieciom inicjatywę. Problemem natomiast jest to, że książka ta jest nudna. Tak, jest tutaj sporo interesujących (dla kogoś kto chce poznać temat) informacji, ale ciągnie się to jak makaron. W tego typu pozycjach trudno o jakąś akcję, ale jak pokazuje choćby Charles Duhigg można takie popularnonaukowe tytuły napisać zgrabnym, lekkim językiem, z odrobiną polotu i zaciekawienia czytelnika. Walkerowi to zdecydowanie nie wyszło, bo wieje nudą. A zdania typu 'i wiecie co się stało’, 'tak, zgadliście’ itp. wcale nie wnoszą powiewu zainteresowania. Raczej myśli 'o matko co tym razem’.
„Fińskie dzieci uczą się najlepiej” to książka, którą warto przeczytać, jeśli interesują Cię inne niż w Polsce systemy nauczania, inne sposoby, motywacje. Ale jest to raczej pozycja do podczytywania, niż do ciągłej lektury. Nie wciąga, nie pochłania czytelnika, nie sprawia, że myślisz – chcę jeszcze. Sądzę, że można było w ciekawszy sposób przedstawić temat fińskiej szkoły, być może mniej amerykańskiego systemu pokazywać, a skupić się po prostu na nordyckim modelu edukacji. Bo porównywanie fińskiej i amerykańskiej szkoły (przynajmniej w wydaniu autora) wypada zdecydowanie na niekorzyść tej drugiej i nawet nasza polska placówka szkolna nie wydaje się być taka zła.
Walker zachwyca się fińską szkołą i tym jak on jako nauczyciel rozwinął się dzięki niej. Ale tak po prawdzie to „Fińskie dzieci uczą się najlepiej” mogłyby być o połowę krótsze, pokazując model fińskiej szkoły, bez tego całego wodolejstwa ze strony autora, radości nauczania, ochów i achów jak tu pięknie, cudownie i cukierkowo. Wyniosłam z lektury kilka ciekawych pomysłów, które chętnie zobaczyłabym w polskiej szkole, ale poza tym książka była umiarkowaną stratą czasu. Polecam zainteresowanym, odradzam czytanie z ciekawości.
Czytałam ebooka, więc okładka pochodzi ze strony Wydawnictwa Literackiego.