Czasem przeszłość odzywa się w najmniej spodziewanym momencie. Nie sądzimy, że jej cienie sięgają tak daleko. I dosięgną nas kiedy już właściwie o wszystkim zapomnieliśmy. Komisarz Jakub Mortka pojawił się na miejscu zbrodni tylko po to, by na własne oczy przekonać się, że mordercą jest jego kolega z pracy, Kochan. Taki był plan. A jak było naprawdę? Aspirantka Suchocka ogląda nagranie, na którym kilka wysoko postawionych polityków gwałci młodego chłopaka. Chłopak popełnił samobójstwo. Sucha wie, że ujawnienie sprawy nic nie da, bo oskarżeni wszystkiego się wyprą. Mortka i Sucha zaczynają współpracować, nie wiedząc, że ich sprawy się łączą i przyjdzie im się zmierzyć z trudną prawdą. Pytań jest coraz więcej, niewiadome się mnożą, a Mortka i Sucha brną w sprawy, które mogą zaważyć na ich życiu i karierze.
Nie ukrywam, poczytałam sobie trochę recenzji „Cieni” zanim przystąpiłam do lektury. Sporo opinii mówiących o tym, że to najsłabsza książka, ze trzeba znać wcześniejsze tomy, że tak powinien kończyć się cały cykl. No cóż część z Was wie, że rzadko czytam po kolei (zaczęłam więc przygodę z komisarzem Mortką od najnowszej książki „Cienie”, która jest już piątym tomem, po czym kupiłam sobie właśnie „Podpalacza” – tom pierwszy), w tym przypadku jednak trafiłam dosyć śmiesznie, bo opisywana sprawa jest podobno spięciem wątków, które w poprzednich częściach były tematami pobocznymi. W zasadzie można powiedzieć, że skoro wiem już jak się te historie skończyły, to po co mam czytać wcześniejsze tomy. Z jednego powodu – bo mi się podobało. Wybrałam „Cienie”, bo polecono mi książki Wojciecha Chmielarza. Poczytałam sobie blurby i stwierdziłam, że to właśnie ten tytuł może mi się spodobać. Miałam rację. Bardzo mi się podobało. Mimo, że akcja rozgrywa się współcześnie, ja miałam przed oczami obraz szarej Polski lat dziewięćdziesiątych. Kiedy łatwo było rozkręcić biznes, dorobić się można było prawie na wszystkim, a wielu z dzisiejszej listy najbogatszych Polaków zaczynało wtedy od handlu na łóżku polowym na bazarach. Wtedy też rosły w siłę wszelkie grupy przestępcze. I jak tak sobie czytałam o Wilku i Borzestowskim to jakbym widziała te wszystkie filmy i seriale o polskiej mafii. I tę Warszawę taką smutną, szarą, choć w rzeczywistości kolorów było sporo, ale nie czuło się tego. W „Cieniach” taka właśnie przypomniała mi się Polska – szara, bezbarwna, żyjąca trochę w beznadziei, chociaż pieniądze leżały na ulicy. Jakub Mortka to taki sprawiedliwy glina. Wszystko musi po swojemu zrobić, przekonać się, sprawdzić, nikomu nie ufa, nikomu nie wierzy. Sucha robi wrażenie odpychającej, ale ogromnie podobał mi się sposób zbudowania tej postaci. Jej nietypowe hobby, które w końcu się przydało – chapeau bas dla autora za pomysł. Borzestowski jako taki gangster a la lata 90-te. Łazarowicz to z kolei przykład współczesnego – wszystkich znam, wszystko załatwię. Kochan jako kawał bydlaka, a mimo wszystko chce się mu pomóc. Historia jego małżeństwa pokazuje prawdziwość takich spraw. Chmielarz nie koloryzuje, nie daje typowego happy endu, po prostu daje prawdę. O życiu, o ludziach, o społeczeństwie.
„Cienie” to bardzo dobrze skrojona fabuła na miarę polskich realiów. Zaskakująca, intrygująca, wciągająca. Chce się więcej i więcej. Autor ma niewątpliwy talent do tworzenia postaci. Sucha, Borzestowski, Kochan – ludzie, których nie powinniśmy lubić z różnych powodów, mimo wszystko wzbudzają naszą sympatię. Chętnie wrócę do komisarza Mortki, by poprowadzić z nim kolejne śledztwo. I nie przeszkadza mi zupełnie fakt, że wiem jak się skończy cała historia – to jest właśnie tajemnica dobrej książki. Znasz zakończenie, a i tak chcesz przeczytać.
Okładka pochodzi ze strony lubimyczytać.