Długo nie mogłam się przekonać do książek Alka Rogozińskiego. I to nawet nie było to, że nie chciałam przeczytać. Tyle się nasłuchałam i naczytałam pozytywnych rzeczy o jego książkach, że bardzo chciałam wreszcie którąś poznać, ale ciągle mi było jakoś nie po drodze. Ale wreszcie wpadła mi ręce wydana rok temu „Jak Cię zabić kochanie?”. Urocza historia małżeństwa, które ma szansę na ogromny spadek (ale taki naprawdę ogromny większy niż wszyscy miliarderzy świata razem wzięci), jednak muszą spełnić kilka warunków, by go dostać. W sumie nie są to jakieś wygórowane żądania. Tak by się wydawało. No cóż, życie lubi płatać figle i wizja bogactwa oddala się od Kasi i Darka z prędkością światła. Ale jakby tak, któreś z nich odeszło z tego świata, to drugie miałoby znacznie większe szanse na zostanie nowym Onassisem. Zaczyna się walka z czasem, a pomysłowość naszych bohaterów, choć dość banalna, bo przecież żadnego doświadczenia w mordowaniu nie mają, zaczyna przekraczać pewne granice.
Joanna Chmielewska, gdy zmarła jej ukochana przyjaciółka Alicja, powiedziała, że ona tego nie przyjmuje do wiadomości i Alicja wyjechała, do Szwajcarii, i tam sobie żyje i kiedyś się spotkają. I tak po śmierci Chmielewskiej, mojej ukochanej autorki, nie tylko kryminałów, ale ukochanej w ogóle, najbardziej na świecie, jedynej chyba, której przeczytałam wszystkie książki, nie przyjęłam tego do wiadomości i od tej pory twierdziłam, że Joanna wyjechała do Szwajcarii, siedzi sobie z Alicją, piją kawę i się kłócą dyskutują. Ale teraz zaczynam mieć wątpliwości. Myślę, że duch Joanny Chmielewskiej siedzi Alkowi Rogozińskiemu na ramieniu i podpowiada co tym razem bohaterowie mają nabroić. Czytając „Jak Cię zabić kochanie?” miałam nieodparte wrażenie, że to jakaś nowa książka Chmielewskiej. Powieść Rogozińskiego jest pełna humoru, zwariowanych bohaterów, dowcipnych dialogów i nietypowych pomysłów. Co rusz zaskakuje czytelników zwrotami akcji, albo sytuacjami tak komicznymi, że nie powstydziłaby się ich sama Królowa Kryminałów. Do tego lekkie pióro, przyjemny styl i komentarze – przytyki do charakteru i zachowań bohaterów nadają książce fajny klimat, który sprawia, że czyta się bez odrywania od lektury (no chyba, że ma się dzieci). Jestem bardzo pozytywnie zaskoczona twórczością Alka Rogozińskiego. Nie spodziewałam się, że znajdzie się jeszcze autor komedii kryminalnych, który wypełni pustkę po Joannie Chmielewskiej. Panie Alku chapeau bas!