Wprawdzie nie jestem fanką fantastyki, ale uwielbiam czarownice. Na szczęście nie da się (albo jeszcze nikt na to nie wpadł) tworzyć różnych wariacji na ich temat, tak jak zrobiono to z moimi ulubionymi wampirami, więc propozycje wydawnicze i serialowo – filmowe są całkiem dla mnie przyjemne. I tak zaczęłam oglądać „Salem”, pierwszy serial stacji WGN. I muszę przyznać, że jak na debiutancki projekt jest dobry. Oglądamy historię miasteczka Salem, znanego z palenia czarownic w XVI wieku. Jednak jest to bardzo nietypowy punkt widzenia. Mianowicie czarownice mieszkające w serialowym Salem nie są niewinne i prześladowane, wręcz przeciwnie. To cwane bestie, których celem jest opanowanie miasteczka. Co więcej okazuje się, że słynne polowanie na czarownice było pomysłem samych czarownic i miało na celu odwrócenie uwagi od ich niecnych zamiarów.
Świetny plan, bardzo dobry pomysł na serial i co rzadko się ostatnio zdarza dobre wykonanie. Niezła gra aktorska, sprawnie napisany scenariusz i fabuła bez luk i udziwnień. Nowością jest pokazanie czarownic jako rzeczywiście sług diabła, które chciały zapanować nad światem, tych które wywołały procesy w Salem, a nie niewinnych kobiet, które zgrzeszyły mądrością czy znajomością ziołolecznictwa. Co więcej pojawiają się tutaj historyczne postacie jak Tituba czy Giles Corey. W roli Tituby oglądamy znaną z serialu „Revenge” Ashley Madekwe, choć największym zaskoczeniem było dla mnie obsadzenie Shane’a Westa jako Johna Aldena. Aktor kojarzony – przynajmniej przeze mnie – z filmu „A walk to remember” zaskoczył mnie aktorską dojrzałością i umiejętnościami. Również Janet Montgomery, czyli Mary Sibley bardzo mi się podoba w tej odsłonie. Pochwała dla castingu za doskonałe wybory.
Ogromnym plusem są w „Salem” postacie drugoplanowe. Taka Mercy, wydawałoby się ot zwykła opętana, wskazuje czarownice, jest narzędziem w rękach zła. Tymczasem w pewnym momencie wyrasta ona na równie ważną postać jak Mary Sibley. Mercy zaczyna rozdawać karty w tej rozgrywce, lecz musi uważać, bo kto igra z ogniem, ten może się poparzyć.
Tak właściwie to nie mam się do czego przyczepić w „Salem”. Świetna, debiutancka produkcja stacji WGN i jeśli mają oni mieć tak dobrą rękę do seriali, to proszę niech robią ich więcej. „Salem” majstersztykiem może nie jest, ale to naprawdę doskonała historia o czarownicach. Mroczna, wciągająca, oglądam ją bez zastanowienia. Logicznie poukładane wątki, dobra gra aktorska, żadnej litości, współczucia i lania wody. Co więcej już pierwszy odcinek podobał mi się tak bardzo, że wiedziałam, że będzie to dobry serial, a rzadko się zdarza taka wiedza już po pierwszym epizodzie. Wiem, że nie wszystkim może on przypaść do gustu, ale warto dać „Salem” szansę, bo nie jest to żadna cukierkowa historia, ani romans paranormalny. To doskonała mieszanka historii, obyczaju i kryminału z odrobiną fantasy. Polecam!