Nie wiem jak Debbie Macomber to robi, że potrafi pisać o trudnych sprawach w tak lekki sposób. Śmierć Paula, choroba Mary i jej trudna przeszłość, a to wszystko przeplecione wesołym wątkiem rocznicy Shiversów. Takie połączenie sprawiło, że „Wiosna w Różanej Przystani” to bardzo lekka książka. Czyta się jednym tchem, a wyobraźnia pracuje. Pensjonat otoczony klombami róż (choć rozarium dopiero w budowie), sympatyczni ludzie, pachnące śniadania, wymarzone miejsce na wakacje, krótki urlop czy weekendowy wypad.
Jo Marie to dobra, pełna ciepła kobieta. Daje sobie radę nawet z Markiem, miejscową złotą rączką, człowiekiem skrytym, bardzo samodzielnym, taką Zosią samosią. Mary to pochłonięta karierą kobieta sukcesu, której dopiero ciężka choroba pozwala odkryć wartości życiowe. Shiversowie i ich rodzina to ludzie szczęśliwi, choć mający swoje drobne wady, ale przyjmujący je z ‘całym dobrodziejstwem inwentarza’. Autorka rewelacyjnie wymieszała tak różne typy charakterów tworząc powieść doskonałą. Każda postać ma ciekawą historię, która ma za zadanie przekazać czytelnikowi swoisty morał. Jednocześnie lekki język, jakim posługuje się Macomber czyni lekturę przyjemną i relaksującą. Pensjonat Jo Marie to miejsce, gdzie każdy może odpocząć, przemyśleć wiele spraw, zmienić swoje życie. Tutaj zaczynają się lub kończą związki, przyjaźnie, problemy. Właścicielka roztacza dobrą aurę, której nie oprze się żaden gość hotelu. Tutaj po prostu musi się wszystko udać. Zajrzyjcie do Różanej Przystani, oderwiecie się od kłopotów, spędzicie mile kilka krótszych lub dłuższych chwil, zapomnicie o otaczającym was świecie. Każdy z nas zasługuje na taki odpoczynek, złapanie wiatru w żagle i otrzymanie szansy na nowy początek i to właśnie daje nam Debbie Macomber w swojej nowej powieści.