Droga Autorko,
Szczęście nie zawsze pachnie wanilią. Dla mnie szczęście pachnie gorącym, wieczornym letnim powietrzem i świeżo skoszoną trawą. O trzeciej w nocy budzę się, bo moje dziecko żąda jeść. Nie chodzę na siłownię i nie siedzę w kawiarni zagryzając kawę babeczką.
Szczęście nie zawsze pachnie wanilią. Dla mnie szczęście pachnie gorącym, wieczornym letnim powietrzem i świeżo skoszoną trawą. O trzeciej w nocy budzę się, bo moje dziecko żąda jeść. Nie chodzę na siłownię i nie siedzę w kawiarni zagryzając kawę babeczką.
A jednak Twoja opowieść jest mi tak bliska. Rozumiem Natalię i Magdę, bo moja córka wypełnia cały mój czas. Celowo nie używam słowa ‘wolny’, bo takowego nie posiadam. Jest godzina 22, Mała śpi, a ja piszę ten tekst. Wiesz, że uwielbiam Milaczka?! Milaczka, Zosieńkę, Bachora i Parysa Antonio. Ale pokochałam również Twoje nowe bohaterki, Magdę, Natalię, Adę i Karolinę. Każda z nich jest mi na swój sposób bliska. Magda miotająca się między własnym gabinetem a dziećmi. Natalia marząca o chwili dla siebie. Ada borykająca się z dzieckiem, firmą, brakiem pieniędzy i wszystkimi nieszczęściami świata. Karolina zamknięta w świecie swojego zawodu. To, że się spotkały i potrafiły dogadać, że potrafią sobie wzajemnie pomóc, to jedna z tych rzeczy, które przytrafiają się raz w życiu, i których nie wolno przegapić. Taka przyjaźń wiąże na zawsze, bo pojawia się w najtrudniejszych chwilach. Nie zapominam jednak o Milenie. No przecież Zosieńka i Bachor muszą jej jakoś pomóc. Zwłaszcza, że ten Jacek taki niepozbierany. Trzeba mu podsuwać odpowiednie pomysły, tylko tak, żeby myślał, że to jego własne. Tak to jest z facetami. Adam Kondracki i Krzysztof Kalinowski też tacy są. Mogą być supermenami, a jednocześnie nie mieć pojęcia jakim ciężkim zadaniem jest opieka nad dziećmi, i jakby nimi odpowiednio nie pokierować, to by jeszcze kłody pod nogi rzucali. I za to Ci właśnie dziękuję. Napisałaś książkę, która jest samym życiem. Moim, pewnie Twoim i wielu innych kobiet, żon, matek. Każda z nas odnajdzie w niej cząstkę siebie i to pomoże jej spojrzeć na swoje życie z innej perspektywy. Będą śmiać się z perypetii Milaczka, Zosieńki i Bachora. Będą się zastanawiać jak Ada, Natalia i Magda to robią, że mają siłę, by rano otworzyć oczy i zacząć nowy dzień. A dzięki nim ja też mam taką siłę. Powiedz skąd masz takie cudowne pomysły? Chociaż nie, pomysły przynosi życie, ale jak to robisz, że potrafisz je przelać na papier tak prawdziwie? Bohaterowie z krwi i kości, historie z życia wzięte, może czasem polukrowane, ale i takie przecież się zdarzają. Ponoć chcieć to móc, więc dlaczego nie można mieć odrobiny szczęścia i mieć jednocześnie wspaniałą rodzinę i wymarzoną pracę. A ten humor? Tkwi w Tobie, czy też przynosi go codzienność? Bawiłam się do łez przy pomysłach Bachora i Zosieńki. A przy kryzysie i rekompensacie istniały poważnie obawy, by nie obudzić śpiącej Małej niekontrolowanym wybuchem śmiechu. I za to chcę Ci podziękować. Za piękne historie, za łączenie wątków obyczajowych z komediowymi (oczami wyobraźni już widzę film na podstawie tej książki), za wspaniałych bohaterów, za to że „Szczęście pachnące wanilią” stało się moim sposobem na chandrę, za zaskakiwanie mnie na każdej kolejnej stronie. Za to, że przywracasz wiarę w los, że rozśmieszasz i dajesz nadzieję. Świetnie Ci to wychodzi i oby Twoje kolejne książki stały się niewyczerpanym źródłem radości wielu czytelników. Bo dla mnie na pewno nim będą. Właśnie zaczyna się lato i kto wie, może tym razem będzie pachnieć wanilią?
Pozdrawiam
Czytelniczka