Sama nie wiem od czego zacząć. Od pięknej, mądrej historii, bohaterów, własnych odczuć? Wszystko mi się miesza i górę bierze raz rozum, który każe wszystko robić po kolei, a raz serce, które wyrywa się, żeby przedstawić to co mnie najbardziej urzekło. „Malownicze. Wymarzony czas” to taka powieść, gdzie bohaterowie żyją własnym życiem i mam wrażenie, że Magdzie Kordel nie zostało nic innego, jak podpatrywać to wszystko zza kurtyny i opisywać tak jak widzi. W poprzedniej książce dała nam tylko zapowiedź tego, czego możemy się spodziewać, a teraz rozwija w pełni historię Madelaine – Magdy. Do tej pory autorka rozśmieszała czytelników perypetiami właścicielki Uroczyska, ale nowy cykl o Malowniczem to zupełnie inna bajka, choć z bajki ma w sobie niewiele. „Wymarzony dom” był powieścią słodko – gorzką. Sporo tam było humoru, ale i niejedna łyżka dziegciu się trafiła. „Malownicze. Wymarzony czas” to smutna historia. Wprawdzie jest kilka śmiesznych sytuacji, jak chociażby nieplotkująca Kraśniakowa, ale główne wątki nie mają w sobie nic wesołego. Bohaterki zmagają się z problemami przemocy domowej i bezduszną biurokracją. Przejmujące losy dzieci z domu dziecka, walka Magdy z urzędnikami, dla których ważniejsze są papierki niż szczęście dziecka, a także bój ze skrzywdzoną nastolatką, która nie wierzy w dobro i ludzi. Choć nienawidzę płakać nad książką, to autorka sprawiła, że dwa razy się poryczałam i nawet nie mam jej tego za złe. Bardzo dobrze, że poruszyła tak ważne kwestie jak adopcja, rodziny zastępcze i często bezduszny, biurokratyczny system, w którym nie pamięta się o najważniejszym – dziecku. Scena z Franiem chwyta za serce i nie wypuszcza. Do końca książki ciągle gdzieś w głowie kołacze się myśl o chłopcu, oby i on znalazł szczęśliwe zakończenie.
Aby nie było tak całkiem smutno, autorka uraczy nas od czasu do czasu jakimś smacznym kąskiem w stylu milczącej (o zgrozo!) Kraśniakowej, czy uczącego się języka francuskiego Pana Miecia. Pojawiają się również nowi bohaterowie, jak wspomniana już Marta z Zosią i Kacper – ojciec Julii, który po powrocie z wojaży z przerażeniem stwierdza, że córka zniknęła. Jednocześnie nie zapomnimy o starych znajomych z Malowniczego, Leontynie, Łucji i Krysi, oraz Majce, uroczej właścicielki, uroczego pensjonatu, która i tym razem swoje trzy grosze musi dorzucić.
„Malownicze. Wymarzony czas” to przepiękna, choć smutna historia o niepoddawaniu się w dążeniu do celu, walce o lepszą przyszłość dla siebie i innych i wierze w ludzi. Prosty przekaz płynący z głębi serca, by każdego dnia robić coś dobrego. Powieść przepełniona emocjami, tymi dobrymi i tymi złymi, miłością, przyjaźnią, nadzieją i wiarą – w człowieka i lepsze jutro. Dobrze było wrócić do Malowniczego. Wyciszyć się, uspokoić skołatane serce i przewietrzyć myśli. W tym sielankowym miasteczku każdego dnia wychodzi słońce, a życzliwi mieszkańcy nawet w gorszych chwilach znajdą pocieszenie. Przecież nie ma sytuacji bez wyjścia, a Majka, Magda i Marta są tego najlepszym przykładem. Zapraszam was do Malowniczego, tej oazy spokoju, której nie straszna żadna burza ani wichura, bo tam naprawdę można odnaleźć szczęście.