Autor przedstawia historię Alexa, pisarza, którego losy splatają się z losem młodej studentki Glorii. Ona ma być remedium na jego niemoc twórczą, on ma sprawić, by jej życie wróciło na właściwe tory. Jednak nic nie jest takie proste i oczywiste, jak się Alexowi wydaje. Poznaje tajemnicę Glorii i nieświadomie zaczyna grać rolę, jaką mu wyznaczyła. Doprowadzi to do wydarzeń, których ani Alex ani Czytelnik nie mają prawa się spodziewać.
Fabuła Torsji nie jest skomplikowana, choć czasem można pogubić się w imionach kobiet, które przewijają się przez życie Alexa. Język również jest prosty, co oczywiście powoduje, że dobrze się książkę czyta. Ale nie świadczy to, że jest to utwór łatwy, lekki i przyjemny. Temat bardzo poważny, choć ładnie opakowany, zaskakuje swoją zawartością. Pierwsze, co mi się rzuciło w oczy – masa przekleństw. I kolejne zaskoczenie. Nie przeszkadzały mi one. Wulgarne określenia świetnie oddawały nastrój bohaterów Torsji, ich mroczne dusze i serca, czasem beznadziejność sytuacji, czasem wyolbrzymienie problemów. Tak jak u Houellebacq’a, wulgarność jest integralną częścią powieści. Bez niej, książka nie oddawałaby atmosfery panującej w życiu Alexa i Glorii. Dusznej, pochmurnej i deszczowej.
Nadyia, debiut literacki Łukasza A. Zaranka jest dobrą książką, ale Torsje świadczą o tym, że autor nie spoczął na laurach i cały czas się rozwija. Co więcej, podejmuje trudne tematy, trudne w sensie opisania i przelania na papier emocji i uczuć, które targają bohaterami. Ponadto sztuką jest napisać książkę z taką ilością wulgaryzmów i nie zagubić sensu powieści. Bo pod powłoczką przekleństw, alkoholu i seksu, czytelnik znajdzie drugie dno, o wiele bardziej skomplikowane i wartościowe niż by się mogło wydawać.