Styl autorki? Świetny, płynnie przechodzi od jednej kwestii do drugiej, nie gubi się w wątkach i postaciach, balansuje między poszczególnymi sprawami, to łącząc je ze sobą, to znów myląc trop. Intryga tak skonstruowana, że do końca nie wiadomo, czy sprawy się ze sobą łączą i kto jest mordercą, kto stoi za zaginięciami. No i jeszcze major Vala – pojawiający się znikąd, trochę dziwny, nie wiadomo czy to co mówi jest prawdą, czy też jego wymysłem. Jego wątek był dla mnie sporym zaskoczeniem, pozytywnym zaznaczam i pokazującym, by nie wierzyć we wszystko co się widzi.
Fabuła? Tutaj nasuwa mi się porównaniu do „Aniołów śniegu” Jamesa Thompsona, również rozgrywających się w Finlandii, ale Lehtolainen bije Amerykanina na głowę. Tak jak on autorka porusza bardzo delikatną kwestię niechęci Finów do cudzoziemców, zwłaszcza tych pochodzących z Półwyspu Arabskiego i północnej Afryki i będących wyznawcami islamu. Z jednej strony opisuje kulturę muzułmanów widzianą z punktu widzenia Europejczyka, czyli chusty, czadory, patriarchalny ustrój panujący w rodzinach, ciche kobiety, które nie mogą o niczym decydować, w pełni podporządkowując się mężczyznom, ojcom, mężom, braciom. Pokazuje młode kobiety, które żyjąc w Finlandii, kraju europejskim chcą móc korzystać z wszystkich jego dobrodziejstw, uczyć się, studiować, pracować, mieć własne pieniądze, własne życie i być po prostu niezależną, spełnioną kobietą. Z drugiej strony Lehtolainen przedstawia problem, o którym prawie nikt poza Finlandią nie słyszał – niechęć Finów do obcokrajowców. Finlandia jak inne kraje skandynawskie stała się państwem wielokulturowym, zmagającym się z problemem imigrantów, którzy nie zawsze chcą bądź nie potrafią się zasymilować i dostosować do praw i obyczajów kraju, w którym postanawiają osiąść. To rodzi konflikty, nieporozumienia, nienawiść, a ta zawsze jest niebezpieczna. Autorka świetnie sobie poradziła z opisaniem tego problemu, tak że nie opowiada się po żadnej ze stron. Przedstawia argumenty każdej z nich, a czytelnik sam może zdecydować, co było słuszne, a co nie. I co najważniejsze udało jej się stworzyć kryminał obyczajowy, który nie nudzi. Zarówno wątek kryminalny jak i obyczajowy są tak samo ciekawe, interesujące, tak samo wciągają czytelnika. Uważnie śledziłam każde zdanie, każdy opis i każdą sytuację, w której znalazła się Maria Kallio, bo tutaj każdy szczegół jest ważny i może doprowadzić do rozwiązania sprawy oraz pomóc zrozumieć różnice dzielące kulturę europejską od islamu.
„Gdzie się podziały dziewczęta?” to świetnie napisany kryminał obyczajowy (zważcie na moje słowa, ja się rzadko zachwycam wątkiem obyczajowym w powieści kryminalnej). Z odpowiednim tempem akcji, przyspieszającym tam gdzie trzeba i zwalniającym we właściwym momencie. Z ciekawymi wątkami, nietuzinkowymi bohaterami i poruszający tak aktualny we współczesnym świecie problem, jak przenikanie kultur, asymilacja i wzajemne porozumienie.