„Sufi” to historia młodego derwisza, który jako chłopiec trafia do tekke Dürriego Baby. Jego dwoista natura jest dla niego utrapieniem i przyczyną smutku i wielu rozterek. Dlatego pewnego dnia wyrusza w podróż, by poznać odpowiedzi na swoje pytania. Gdy staje u bram Stambułu, wszystko się zmienia, już nic nie jest takie jak było, a Pinhan musi stawić czoła złu, które opanowało miasto i dzielnicę Akrep Arif.
Elif Shafak zachwyciła mnie barwnymi historiami, gdzie każda z nich była inna, miała przesłanie i wzruszała do łez. Przepiękne opisy miasta, jego tradycji i obyczajów, różnorodności, tysiąca barw i kolorów, wielowarstwowości. Im bardziej zagłębiałam się w lekturę tym mój zachwyt wzrastał. Przepiękne historie wielu osób, kulawej dziewczynki, siedmiu staruch, Cafera Karła, Tahira Orzeszka, szynkarzy, obwoźnych sprzedawców, córki paszy i wielu innych bohaterów, którzy opowiadają swoje historie z różnych powodów. Wszystkich łączy dzielnica Akrep Arif i wiszące nad nią zło. Poznajemy życie derwiszów, przyglądamy się codziennej bieganinie zwykłych ludzi spieszących do pracy, widzimy cztery żywioły, cztery humory, które rządzą Stambułem i ludźmi. Towarzyszymy bohaterom zarówno w pracy jak i w domu, w momentach radości i smutku, przy wieczerzy i w czasie ramadanu.
Przeczytałam wywiad z Elif Shafak, gdzie jest ona nazywana Szeherezadą. Wyjątkowo trafne określenie. Czytając „Sufiego” czułam się jakby ktoś opowiadał mi piękną baśń, pełną magii i kolorów, wabiąc zapachami i opowieściami. Shafak pokazuje Turcję magiczną, cudowną, barwną ze wszystkimi jej radościami i problemami, tradycjami i zwyczajami, całą gamą wyjątkowych postaci, które kryją w sobie piękne historie, czekające tylko żeby ujrzeć światło dzienne. Ponadto piękny styl autorki, dar opowiadania jak u Szeherezady sprawia, że nie można przejść obojętnie obok tej książki. Proszę nie przechodźcie obojętnie obok tej historii, sięgnijcie po „Sufiego” i dajcie się zaczarować Elif Shafak.