Autorka pisząc kolejne książki nie przestrzega chronologii czasu, dlatego każdą książkę można czytać osobno. Ja wprawdzie zaczęłam czytać je po kolei (aż dziwne), ale pierwszy tom „Hotel Transylvania” opowiada o XVIII – wiecznym Paryżu, podczas gdy kolejne części rozgrywają się w XV wieku we Florencji czy też XVI – wiecznej Polsce i Rosji. Akcja trzeciego tomu „Krwawe igrzyska” rozgrywa się w starożytnym Rzymie. Saint – Germain jest wprawdzie obcokrajowcem w imperium Nerona, sam określa siebie jako pochodzącego z Dacji, ale nie Daka, ale nie przeszkadza mu to w staniu się przyjacielem Petroniusza i bycie zaufanym członkiem rzymskiej społeczności. Życie w Rzymie w I wieku n.e. nie jest ani proste, ani bezpieczne. Ciągłe zmiany cesarza, spiski, intrygi polityczne, krwawe walki na arenie igrzysk. Rakoczy Sanct’ Germain Franciskus nie odnajduje się w tym świecie dobrze, nie może jednak pozostawić losowi Acji Oliwii Klemens i pomaga jej wyrwać się z okrutnego świata.
Nie przepadam za starożytnością, lubię ten okres wybiórczo, tylko niektóre wydarzenia i niektórych cesarzy, a już igrzyska, makabryczne walki zwierząt i ludzi, gladiatorów i niewolników to kompletnie nie moja bajka. Dlatego też z obawą podchodziłam do kolejnej książki mojej ulubionej autorki. „Krwawe igrzyska” jednak mile mnie zaskoczyły. Cała brutalność starożytnego Rzymu jest tutaj tak przedstawiona, że nie kłuje mnie w serce. Może jest to spowodowane tym, że wiem, że Saint – Germain nie pozwoli skrzywdzić swoich ludzi, niezależnie od tego czy to osoba równego mu stanu, czy też służący bądź niewolnik.
Nareszcie też poznajemy historię Acji Oliwii Klemens, która kilkakrotnie pojawia się w kolejnych książkach. Teraz już wiadomo jak stała się wampirem, jaka była jej historia i jaki udział miał w tym wszystkim hrabia.
Podziwiam autorkę za jej wszechstronność historyczną. Każda książka z cyklu Saint – Germain rozgrywa się w innym okresie historycznym. Nie tylko w innych czasach, ale również w różnych krajach. Starożytny Rzym, XV – wieczna Florencja, XVIII – wieczny Paryż, XVI – wieczna Polska i Rosja, początek XX – wieku w Rosji, Anglii, Prusach, Austrii i Francji. A wymieniłam tylko te tytuły, które zostały wydane już w Polsce, było ich pięć, bo w ogóle książek ukazało się już co najmniej z piętnaście. Ile pracy wymagało przygotowanie merytoryczne do napisania tych wszystkich powieści. Nawet jeśli dana książka nie zagłębia się zbytnio w szczegóły historyczne, to jednak nawet taka podstawowa, powierzchowna wiedza jest dosyć obszerna, bo należy poznać nie tylko fakty historyczne, ale również modę, stroje, obyczaje, panujące nie tylko w danym stuleciu, ale również w danym kraju.
„Krwawe igrzyska” to kolejna doskonała powieść Yarbro, trzecia w kolejności wydania. Świetnie napisana, bardzo pięknie, plastycznie nakreślająca obraz starożytnego Rzymu, wyciągająca na wierzch całą jego obłudę, pokazująca intrygi i spiski w pełnej krasie i karierowiczostwo w najgorszym wydaniu. Bardzo mocno nakreślony jest tutaj wątek niewolnictwa, tak rozpowszechnionego w antycznym świecie. Autorka pokazuje ciężki los niewolników, traktowanych jak najgorszy gatunek, wykorzystywanych do walk na arenie, ku uciesze publiczności. Niewolnicy byli gladiatorami, służącymi, robotnikami, wykonywali wszystkie najgorsze i najcięższe prace, często przypłacając to życiem, a prawie zawsze zdrowiem. Bogaci Rzymianie sprowadzali niewolników z odległych krain, z Galii, Dacji, Egiptu. Wielu z nich to byli jeńcy pojmani w czasie wojen i wypraw mających na celu podbicie kolejnych ziem i poszerzenie terytorium rzymskiego.
„Krwawe igrzyska” to nie tylko historia o wampirze. To świetna lekcja historia, którą czyta się z przyjemnością. To wyjaśnienie zawiłości trudnych do zrozumienia dla współczesnego człowieka. Poruszono tutaj wątki najważniejsze dla tego okresu, po pierwsze intrygi polityczne, po drugie niewolnictwo, po trzecie prześladowania chrześcijan. Przyznam, że pierwsze strony kiedy odkryłam, że akcja toczy się w czasach Nerona, trochę mnie przeraziły, ponieważ od razu skojarzyłam tę książkę z „Quo vadis” Sienkiewicza, którego szczerze nie trawię. Jest to jedna z tych lektur, przez które nie mogłam przebrnąć i męczyłam się z każdą kolejną stroną. Obawiałam się, że i tym razem tak będzie. Jednak „Krwawe igrzyska” to historia spójna, zgrabna, ciekawa, okrutna, ale nie brutalna. Autorka ma dar opisywania trudnych spraw w sposób lekki, prosty, wywołuje właściwe emocje, ale nie tworzy rany. I to jest jeden z powodów dla których książki Yarbro należą do moich ulubionych, a hrabia Saint – Germain po raz kolejny podbił moje serce.