Opowieść rozpoczyna się w momencie, gdy Henryk VIII po śmierci Joanny Seymour szuka kolejnej żony. Hans Holbein maluje portret Anny Kliwijskiej, który ma posłużyć Henrykowi za wzór i na jego podstawie wybierze ją na swoją nową żonę. Jednak po przybyciu do Anglii Henryk jest mocno zawiedziony wybranką i szuka sposobu by się jej pozbyć, jednocześnie romansując z jedna z jej dworek Katarzyną Howard. Sposób się oczywiście znajduje (każdy kto słyszał o Henryku VIII wie, że żon miał sześć, więc pozbycie się Anny nie jest żadnym zdradzaniem fabuły) i nową królową zostaje młodziutka Katarzyna Howard. Wszystkim poczynaniom króla przygląda się Jane Boleyn, dama dworu kolejnych królowych, mistrzyni intrygi, narzędzie w rękach jej wuja Tomasza Howarda, księcia Norfolk.
Kolejna królowa Katarzyna Howard wybitnie działała mi na nerwy. Piętnastolatka, która ledwie umie czytać i pisać o rachowanie nie wspomnę. Głupia jak but, która zrobi wszystko i to dosłownie za nową suknię, czepek czy tasiemki. Rozwiązła do granic możliwości, ale potrafiąca rozkochać w sobie każdego mężczyznę, nawet króla, uwieść go swoimi sztuczkami i sprawić, by poczuł się znowu jak młody bóg.
Trzecia bohaterka, Jane Boleyn, żona Jerzego Boleyna, bratowa królowej Anny Boleyn, która świadczyła przeciwko mężowi i szwagierce w trakcie procesu, która przyczyniła się do śmierci obojga. Intrygantka, której zależy tylko na zachowaniu tytułu lady Rochford, dóbr ziemskich i spuścizny Boleynów. Mimo, że nie chce tego sama przed sobą przyznać, jest chciwa i zazdrosna. Daje sobą manipulować, wierząc że wuj książę Norfolk wie co robi knując kolejne intrygi i że zawsze będzie mogła na niego liczyć. Mimo wszystko była to moja ulubiona bohaterka „Dwóch królowych”. Katarzyna denerwowała mnie swoją głupotą od samego początku, Anna z czasem zrobiła się sympatyczna, jednak spowodowano to było raczej tym, że stała się szczęśliwa. Jane Boleyn współczułam, nawet kiedy na jaw wyszła prawda o procesie jej męża i szwagierka i udziale Jane w całej sprawie nie była dla mnie osobą złą, tego zła po prostu w niej nie widać, Jane nie emanuje nim.
Philippa Gregory po raz kolejny napisała wspaniała powieść osadzoną w trudnych czasach, gdzie trzeba było uważać na każdego słowo i każdy gest. „Dwie królowe” to kunsztowne połączenie historii trzech kobiet, tak różniących się od siebie wyglądem, charakterem, sposobem bycia, celami, do których dążą. A jednak mających coś wspólnego. Wszystkie marzą o szczęściu i miłości. Wszystko co robią jest próbą pozyskania przyjaciół, odnalezienia prawdziwej miłości i swojego miejsca na ziemi. Mistrzowsko prowadzona narracja trzech różnych osób. Jane, Anna i Katarzyna, każda z nich opowiada swoją historię sama, chwilami tylko wtrącając do opowieści losy pozostałych dwóch kobiet. Autorka fantastycznie przedstawiła portret starego, schorowanego Henryka VIII. Pokazała prawdziwe oblicze króla, który był i jest nadal uznawany za jednego z największych władców świata. Gorąco zachęcam do lektury. Historia dwóch mniej ważnych, mniej znanych żon Henryka VIII napisana z takim rozmachem i dbałością o szczegóły, pochłania jak najlepsza dworska intryga.