Z twórczością Bernarda Cornwella po raz pierwszy zetknęłam się w liceum, kiedy przeczytałam „Zimowego monarchę”. Później zapomniałam o autorze na całe lata, aż ostatnio przypomniałam sobie o nim dzięki Instytutowi Wydawniczemu ERICA. W ten sposób sięgnęłam po trzeci tom z cyklu „Wojny Wikingów”, mianowicie „Panów Północy”. I wcale nie przeszkadzało mi, że nie czytałam (jak zwykle jak to ja) dwóch wcześniejszych części. Autor tak skonstruował przygody Uhtreda, że zaczynając je w dowolnym momencie będziemy wiedzieć o co chodzi.
Jest rok 878. Anglosasi króla Alfreda wygnali wikingów z Wessexu. Uhtred – bohater zwycięskiej bitwy, decydującej o losach królestwa Zachodnich Sasów – wyrusza na północ Brytanii. Chce pomścić przybranego ojca, przed laty zdradziecko zamordowanego przez zaprzysięgłego wroga, duńskiego jarla Kjartana Okrutnego.
Krainy Północy pogrążają się w chaosie wojny domowej. Uhtred, zebrawszy nieliczną drużynę, sposobi się do starcia z nieprzyjacielem, kryjącym się za murami niezdobytej twierdzy Dunholm. Jednak los szykuje mu wiele niespodzianek – minie dużo czasu, nim zemsta zostanie dopełniona, a walki o ziemie Północy wygrane.*
Dużo można by napisać o twórczości Cornwella. I dużo już zostało powiedziane. Bo zachwyt jego książkami trwa i trwać zapewne będzie jeszcze długo. Doskonałe przygotowanie merytoryczne, łączenie faktów historycznych z fikcją, rzeczywistych bohaterów z tymi wymyślonymi na potrzeby książki. Średniowiecze odmalowane w najdrobniejszych szczegółach, od czynności dnia codziennego, poprzez stroje, opis bitew, aż po wierzenia, przesądy i religie. I wydaje mi się, że to właśnie religia odgrywa w „Panach Północy” główną rolę. Cornwell dokładnie opisuje walkę chrześcijan z poganami, a może właśnie starej wiary z nową? Zarówno religię chrześcijańską jak i wierzenia pogańskie poznajemy z różnych perspektyw. Uhtreda – który mam wrażenie patrzy bardzo trzeźwo na sprawy religii, Guthred – który ulega chrześcijanom, ale nie do końca jest przekonany. Autor pokazuje, że niektórzy poganie byli skłonni przyjąć nową wiarę, wychodząc z założenia, że bogów jest wielu i jeden więcej im nie zaszkodzi, tak więc nie muszą się wyzbywać wiary w Odyna i Thora. Ale Cornwell przedstawia walkę między religiami nie tylko na poziomie pokojowym, ale także jako środek pomagający przejąć władzę nad kolejnymi ziemiami, wykorzystywanie nieznanego by wzbudzić strach i przejąć władzę.
Cornwell niewątpliwie stworzył kolejne arcydzieło. Nie umknął mu żaden szczegół, dostosował język do epoki, ale nie przesadził i powieść dobrze się czyta. Bardzo obrazowo przedstawił stroje codziennie i te przeznaczone do walki, kolczugi, tarcze, miecze. Plastycznie odmalował przebieg bitew, a gdy Uhtred przebywał na statku, czułam jakbym była w jego skórze. Wszystkie te elementy, a do tego niewątpliwy talent pisarski sprawiają, że Cornwell jest niekwestionowanym mistrzem powieści historycznej, a ja z przyjemnością będę sięgać po jego kolejne tytuły.
*nota wydawcy
Tekst powstał we współpracy z Instytutem Wydawniczym Erica