Kaamos – czas tuż przed Bożym Narodzeniem, dwa tygodnie nieustającej ciemności i paraliżującego mrozu, w Laponii najbardziej ponura pora roku. Nieubłagana noc i ekstremalny chłód za kręgiem polarnym sprawiają, że każdy odchodzi od zmysłów –niektórzy tak, że mogą zabić…
Na śnieżnym pustkowiu zostają odnalezione zwłoki aktorki – pięknej imigrantki z Somalii. Jej ciało jest straszliwie okaleczone, wycięto na nim rasistowski napis. Śledztwem kieruje inspektor Kari Vaara. Vaara, kiedyś „gliniarz-bohater” w wielkiej metropolii, wrócił do rodzinnego miasteczka leczyć niezagojone rany. Teraz znalazł się pod silną presją: chce rozwiązać zagadkę morderstwa bez pomocy z zewnątrz. Bestialskie zabójstwo mogło być zbrodnią rasistowskiej nienawiści, zbrodnią na tle seksualnym – albo jednym i drugim. Vaara wie, że musi trzymać media z dala od tej potencjalnie wybuchowej sprawy, która może wstrząsnąć Finlandią, odizolowanym krajem bojącym się stawić czoło własnej ksenofobii.
Trudne śledztwo zaczyna odbijać się na życiu Vaary i na jego małżeństwie. Młoda amerykańska żona inspektora, Kate, która spodziewa się ich pierwszego dziecka, nie potrafi się przyzwyczaić do surowego arktycznego klimatu i do fińskiej kultury – do ciszy i izolacji. Tymczasem sam Vaara, dręczony wspomnieniami traumatycznego dzieciństwa i nieudanego pierwszego małżeństwa, odkrywa, że przeszłość depcze mu po piętach: podejrzewa, że zabójcą może być bogaty mężczyzna, dla którego przed laty zostawiła go żona, i któremu Vaara poprzysiągł śmierć…**
Bardzo dobry kryminał. Dawno takiego nie czytałam. Skandynawski, ale amerykańskiego autora i pewnie dlatego jest taki dobry. A przede wszystkim inny. Pokazuje Finlandię w całej okazałości, odziera z ideałów. Opisuje zimę. Piękną, ale i ciemną, mroczną, zimną i cichą. Akcja Aniołów śniegu rozgrywa się w północnej części kraju podczas Kaamos czyli nocy polarnej. Jest to czas od listopada do lutego, kiedy słońce znajduje się poza horyzontem. Cały czas jest ciemno. Nie jest to wprawdzie taka ciemność jak w nocy, ale wystarczy by stworzyć ponurą atmosferę.
Autor jest Amerykaninem, który ożenił się z Finką i zamieszkał w Finlandii. Patrzy oczami cudzoziemca i widzi sprawy, które nie wypływają poza granice kraju. Alkohol, który w czasie kaamos leje się strumieniami w wielu domach, ludzie popadający w marazm, a także co mnie najbardziej zaskoczyło stosunek do cudzoziemców. Negatywny stosunek. Thompson obnaża niechęć Finów, a właściwie Lapończyków do obcokrajowców. Autor pokazuje to na dwóch przykładach. Po pierwsze morderstwo Somalijki, które prawdopodobnie zostało popełnione na tle rasowym, po drugie stosunek mieszkańców miasteczka, zwłaszcza pracowników kurortu narciarskiego do Kate, Amerykanki i menedżer tegoż kurortu, a prywatnie żony inspektora Vaary.
Anioły śniegu to nie tylko dobry kryminał, ale też świetna powieść obyczajowa i studium charakterów ludzkich. Zemsta przedstawiona w różnych aspektach, tajemnice ukrywane przez lata, wychodzące na jaw i niszczące życie wielu osób. Bardzo mi się podobało, jak autor przedstawił klimat Finlandii i Laponii w szczególności. Skandynawia bowiem to nie tylko dzień polarny w lecie, ale także prawie cztery miesiące nieustannych ciemności w zimie.
Miałam okazję być w Norwegii, a konkretnie w Oslo na przełomie grudnia i stycznia. Przez mniej więcej osiemnaście godzin dziennie było ciemno. Przez pozostałe sześć było szaro. Słońce rzadko się pokazywało, a ja prawie cały czas byłam zaspana i zmęczona. Nie wyobrażam sobie, jak w takim razie musi wyglądać prawdziwe kaamos w Laponii. Inaczej. Wyobrażam sobie jak może wyglądać, ale nie mam pojęcia jak można je przetrwać.
Byłam pozytywnie zaskoczona po przeczytaniu Aniołów śniegu. Był to pierwszy kryminał fiński, który czytałam, choć nie napisany przez Fina. Po ostatnich skandynawskich tytułach, które niestety są coraz to gorsze, nie oczekiwałam niczego specjalnego. A otrzymałam wyśmienite danie złożone z morderstwa i to niejednego oraz świetne studium ludzkich zachowań, a wszystko podlane sosem w postaci opisu Laponii, jej klimatu i jej problemów.