Folwark Zwierzęcy George’a Orwella intrygował mnie od dawna. Nie miałam okazji przeczytać go w szkole, więc postanowiłam nadrobić zaległości teraz.
W Folwarku Dworskim rządzi Pan Jones – człowiek. Pewnego dnia, zwierzęta dochodzą do wniosku, że chcą same sobą rządzić. Wszczynają bunt i przeganiają właściciela gospodarstwa. Od tej pory wszyscy są równi, a zasady rządzące społecznością zwierzęcą zostają spisane w siedmiu punktach i wywieszone na ścianie. Przywódcami Folwarku Zwierzęcego zostają świnie. Od tej pory w zagrodzie ma być już tylko lepiej.
Folwark Zwierzęcy to świetna opowieść o prawdziwej twarzy komunizmu, przedstawiona w bardzo prosty sposób. Okazuje się, że nie trzeba używać trudnych, wyszukanych słów, by opisać zasady panujące w państwach komunistycznych.
Autor jednocześnie wyśmiewa i przestrzega przed niebezpieczeństwami, jakie niosą za sobą ustroje polityczne, komunistyczny i autorytarny. Opisuje polityczną walkę, podstępną, bezwzględną i przekonywanie ciemnej masy, że skoro tak mówi władza to tak jest. Najlepiej przykładem jest tutaj postać Boxera – konia, który poświęcił całe swoje życie, by lepiej żyło się przyszłym pokoleniom, a jego dewizami były „Będę pracował jeszcze więcej” i „Jeśli towarzysz Napoleon tak mówi, to musi być słuszne”*. Zwierzęta wierzyły we wszystko co mówił ich świński przywódca Napoleon, bo przecież on jest nieomylny. Ponadto Orwell zwrócił uwagę na zepsucie, jakie powoduje skupienie władzy w rękach małego grona osób. Co w oczywisty sposób prowadzi od komunizmu do rządów autorytarnych.
Podsumowując, świetna książka, którą powinien przeczytać i znać każdy człowiek. Cieniutka, raptem 140 stron, ale są to strony wypełnione wartościową treścią, która może zmienić tok myślenia wielu osób. Chociaż, jeśli ktoś chce się, brzydko mówiąc, dorwać do koryta, to nikt i nic mu w tym nie przeszkodzi.
* cytat, „George Orwell, Folwark Zwierzęcy, Wydawnictwo ALFA, Warszawa 1988, s. 77.