Zacznijmy jednak od początku. Ludwik XIV wybudował Wersal dla swojej kochanki Luizy de La Vallière. Sama Watała opisuje ją tak: „trochę kulawa, blada jak trup, bez biustu”. I to właśnie ten „kopciuszek” wywołał na dworze francuskim ogromne zamieszanie, stając się największą miłością króla Ludwika XIV.
„Cuchnący Wersal” pokazuje rozpasanie panujące na dworze francuskim od drugiej połowy XVII wieku, aż do wybuchu Rewolucji Francuskiej i ścięcia Marii Antoniny. W kolejnych rozdziałach pojawiają się najsłynniejsze królewskie metresy. Począwszy od księżnej de La Vallière, markizy de Montespan i markizy de Maintenon, poprzez madame Pompadour, a skończywszy na hrabinie du Barry. Autorka opisuje bezwzględność tamtych czasów. Intrygi królewskich kochanek, ale także i królowych, afery trucicielskie i przede wszystkim namiętność, jakiej ze świecą szukać na innych dworach. W świecie kłamstw liczył się ten, kto był sprytniejszy, bardziej przebiegły i przede wszystkim nie mający skrupułów. Tytuły, pieniądze, zaproszenia na wersalskie bale były ważniejsze od prawdy i lojalności.
Przez ponad sto lat pałac w Wersalu był świadkiem ludzkich dramatów, zdrad i zakazanej miłości. Ten ósmy cud świata, ociekający złotem i pełen przepychu był tak samo brudny, jak myśli ówczesnych jego mieszkańców. Śmierdział uryną i fekaliami, bo załatwiano się gdzie popadnie, a że czasy nie sprzyjały codziennej kąpieli, pot, brud i wszy były wszechobecne. Słynne zdanie markizy de Montespan, wygłaszane nader często i kierowane do Ludwika XIV „Sire, Wam śmierdzi z ust” najlepiej oddaje charakter tamtego okresu.
Seria „Skandale historii” wielokrotnie była krytykowana, jednak z każdą kolejną książką tego cyklu, autorka udowadnia nam, że wie o czym pisze. Starannie przygotowała się do lekcji i nie da sobie wytrącić argumentów. A że spoufala się czasem z czytelnikami, ubarwia swoje opowieści, no cóż, bez całej tej otoczki, jej książki byłyby tylko kolejnymi podręcznikami historii.
Seria świetna merytorycznie, zaskakuje nowymi nieznanymi szerszemu gronu czytelników faktami, ale jedno denerwowało mnie niesamowicie – błędy ortograficzne i stylistyczne. Prawiew każdej książce znalazłam ich kilka i niestety często studziło to mój zapał czytania.